sobota, 18 stycznia 2014

VII


- Co ty robisz?
Nogi zaprowadziły mnie do pokoju Alex ułamek sekundy po tym jak mój mózg przetworzył informacje o tym, co właśnie widziała. Kopnęłam lekko przymknięte drzwi, jednocześnie zadowolona, że nie dałam się ponieść chęci natychmiastowego wparowania do jej pokoju. Ostatnią rzeczą jakiej potrzebowałam byli wszyscy przybiegający z dołu, by zobaczyć to.
 Alex siedziała pod ścianą z rozłożonymi nogami, pijąc haustem mocnego Jacka Danielsa prosto z gwinta. Przełknęła, trzymając mocno zaciśnięte powieki, gdy whiskey, którego się napiła, wsiąknął do jej organizmu. Płyn palił ją w gardło, co było wiadome po odgłosach, które wydawała z powodu dyskomfortu. Zanim w ogóle zaczęłam moją tyradę, opartą na jej niewybaczalnych działaniach, wyrwałam jej butelkę z ręki i położyłam ją na parapecie nad łóżkiem. 
- Oddaj mi to!  - wymamrotała niewyraźnie, bezradnie wyciągając przed siebie bezwładne ręce, by wstać. Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam. Moja siostra była w 4 miesiącu ciąży i chlała wysokoprocentowy alkohol?
- Co jest z tobą, kurwa, nie tak? - krzyknęłam, pochylając się do jej poziomu tak, że była zmuszona patrzeć mi prosto w oczy. 
- Chciałam się napić, nie sądziłam, że to nienormalne zachowanie dla nastolatki - przewróciła powoli oczami, co zwróciło moją uwagę na małą rysę na jej czole. Natychmiast wyciągnęłam rękę, a moje palce przesunęły się po ranie. Zauważyłam na małą strużkę świeżej krwi na rozcięciu i ten sposób, w który się ode mnie odsunęła gdy tego dotknęłam.
- Jak to sobie zrobiłaś? - zapytałam ją, a mój ton stał się wymagający. Nie byłam w nastroju do przyjmowania czegoś innego, prócz prawdy - jeśli to w ogóle możliwe, by ją wykryć w jej stanie.
- Upadłam, tak mi się zdaje - wymamrotała i zmarszczyła brwi, rzucając mi spojrzenie typu "No i co z tego?"
- Nie mogę ci uwierzyć  -  splunęłam jej w twarz, odsuwając się od mojej haniebnej siostry. - Jesteś w ciąży, na miłość boską, Alex. Nie możesz kręcić się w kółko, wlewając w siebie butelki whiskey! Wiesz, że możesz uszkodzić mózg mojego siostrzeńca albo siostrzenicy albo sprawić, że będzie niepełnosprawne od takiej ilości alkoholu?
- To nie ma znaczenia - wymamrotała po raz kolejny i przyłożyła rękę do czoła, próbując zagłuszyć mój coraz bardziej stanowczy głos. Nie obchodziło mnie to ani trochę. Miałam nadzieję, że cierpiała na ból głowy za jej lekkomyślne działania. To mnie bardziej zaszokowało niż sfrustrowało, że moje słowa nawet do niej nie docierały. Nie obchodziło ją to, że jej dziecko mogło ucierpieć na skutek jej nieostrożnego i beznadziejnego zachowania? Co ją w ogóle zmusiło, by zrobić coś takiego w pierwszej kolejności? Tak, nasza matka znów nas porzuciła, ale byłyśmy przyzwyczajone do nieprzewidywalnych wydarzeń takich, jak to. A może tylko ja byłam przyzwyczajona... SA niezbyt dokładnie dało mi ostrzeżenie przed wywróceniem mojego życia do góry nogami. Miałam wprawę w radzeniu sobie z tego typu problemami. 
 - Wiesz co? To będzie miało znaczenie, jeśli pójdę na dół i powiem Nate'owi, co zrobiłaś. To nienarodzone dziecko, owszem, może kopać, ale jest ono także jego. Może pomyślisz o swojej niewiedzy, kiedy wysłuchają tego, co mam do powiedzenia na ten temat - syknęłam i przeszłam przez pokój Alex w kierunku drzwi, by zejść na dół i powiedzieć Nate'owi, jak bardzo moja siostra marnowała miejsce na tej planecie.
 - Sutton, zaczekaj... - zawołała Alex i chwyciła się za brzuch, otwierając powoli oczy. Prosiły mnie, żebym została. Były pełne słonych łez, gdy Alex po raz kolejny próbowała wstać z podłogi.
- Dlaczego? - uniosłam brwi, oburzona na nią, więc odwróciłam szybko wzrok, ponieważ nie chciałam patrzeć jak walczy ze swoim beznadziejnym, pijanym stanem. 
Między nami nastała cisza. Moja niecierpliwość rosła, czekając na jej odpowiedź. 
- Nie ma dziecka - wyszeptała cicho, a jej usta słabo się zacisnęły.
 Jej słowa dzwoniły w moich uszach coraz głośniej i głośniej dopóki nie zrozumiałam, co dokładnie do mnie powiedziała. Patrzyłam na nią w zdziwieniu, potrząsając szybko głową i starając się sformułować jakieś zdanie.
 - Poroniłam. Nie ma dziecka - dodała, by potwierdzić to, co właśnie usłyszałam. Przytuliła mocno swój brzuch, podczas gdy ja stałam tam w kompletnym szoku. - Więc mogę siedzieć tu i  być zdrętwiała z bólu, pijąc wielkie ilości alkoholu, a wiesz dlaczego? Ponieważ jedyną osobą, na którą to teraz wpłynie... - przerwała, chwiejnie wstając z podłogi. - ... jestem ja.
- Kiedy to się stało, Alex? - czułam, jak moje serce bije coraz szybciej, rozrywając się w szwach, gdy zauważyłam, że moja siostra była bardziej niestabilna emocjonalnie, niż bezsensownie pijana.
 - Dzisiaj. Wiesz, to zabawne, bo dzisiaj było, jak każdego innego dnia. Było, jak zawsze przed szkołą, mama mnie obudziła, zjadłam śniadanie. I to wszystko po prostu się rozpadło, gdy poszłam pod prysznic, a skończyło się na najgorszym bólu brzucha na świecie. Krwawiłam tam na dole i wiedziałam, że coś był nie tak, że coś okropnego miało się zdarzyć - w tym momencie łzy zaczęły spływać jej po twarzy, ale ciągnęła swoje wyjaśnienie. - Mama pukała do drzwi i pytała czy wszystko w porządku, więc po prostu powiedziałam, że nie czuję się dzisiaj dobrze i nie pójdę do szkoły. Czekałam, aż wszyscy wyjdziecie, potem zadzwoniłam po taksówkę i pojechałam do szpitala.
- Poszłaś sama? Alex! Dlaczego nie napisałaś do mnie albo zadzwoniłaś i wyjaśniłaś mi wszystkiego? Wiesz, że pognałabym do szpitala, by cię wesprzeć! - oczy zaszły mi łzami i kilka z nich spłynęło po moim policzku. 
 - Nie chciałam sprawiać ci kłopotu. Tak strasznie cię ostatnio traktowałam, a nie zasługiwałaś na to. Nie chciałam też spotykać się z Natem i powiedzieć mu, że tracę jego dziecko. Zasługiwałam na to, by być tam sama i zasługiwałam też by sama cierpieć.
Pokręciłam głową, nie zgadzając się z jej słowami i ocierając łzy z policzków. 
- Nikt nie zasługuje, by przechodzić przez to samemu. Powinnaś była nam powiedzieć! - wyszeptałam, obejmując Alex i przycisnęłam ją mocno do siebie. 
- Przepraszam - jej głos się załamał, gdy oparła głowę na moim ramieniu, a jej małe, drobne ciało drżało za każdym razem, gdy brała oddech. 
- Nie, ja przepraszam, Alex. Tak mi przykro - potarłam jej plecy, pozwalając sobie na poczucie winy, gdy weszłam podczas gdy piła. Miała do tego pełne prawo, by znieczulić ból jaki czuła, ale chciałam jej też zapewnić jakiś dodatkowy komfort.
- Nawet nie wiem, jak to powiedzieć Nate'owi - jej alkoholowy oddech wypełnił moje nozdrza, gdy odsunęła się i przysiadła na brzegu łóżka.
- Nie powinnaś zostać w szpitalu? - zapytałam, bardziej skoncentrowana na tym, jak mogli ją wypuścić, skoro miała wcześniej urodzić swoje martwe dziecko. Przeszły mnie dreszcze, tak że chciałam zwinąć się w kłębek na samą myśl o Alex zmuszonej do samotnego przechodzenia przez ten łamiący serce proces. 
- Nie mogłam tam zostać, Sutton. To tak cholernie boli. Poradzili mi zostać chociaż na jedną noc, ale po prostu nie mogłam. Ten pokój mi tylko przypomina o... o niej. Wszystkim, co straciłam - pochyliła głowę, pocierając skronie, by zapewne złagodzić ból głowy.
- Weź - wyciągnęłam do niej rękę z prawie pustą butelką Jacka Danielsa. 
- Ty na poważnie? Chciałaś mnie dosłownie udusić, gdy mnie z tym zobaczyłaś pięć minut temu - zaśmiała się raz, choć łzy nadal spływały jej po policzkach z jej smutnych, zmęczonych oczu.
 - To ci pomoże odpocząć i zasnąć, chociaż na trochę - zapewniłam ją, dotykając jej ramienia. Dlaczego nie przebierzesz się w koszulę nocną i po prostu pójdziesz do łóżka? Nie musimy nic nikomu mówić, póki nie będziesz gotowa, ok? Po prostu odpocznij i weźmiemy sprawy krok po kroku - pocieszyłam ją i wskazałam jej łóżko.
 Alex pokiwała głową, przekopując szufladę, by znaleźć coś wygodnego do spania. Westchnęła, gdy już coś znalazła i i przytuliła to mocno do piersi. 
- Myślisz, że mogłabyś poprosić Nate'a, by tu przyszedł jak już zejdziesz na dół?
- Jesteś pewna? - zmarszczyłam brwi  w obawie, że moja młodsza siostra może nie być w najbardziej stabilnym stanie, by powiedzieć swojemu chłopakowi, że straciła dziecko. Było dla niej wystarczjąco trdno powiedzieć to mi i kto wie, jak Nate na to zareaguje. Ale Alex skinęła głową, uśmiechając się lekko, aby ukryć to, że się bała.
- Dobrze, kochanie. Po prostu zawołaj, jeśli będziesz jeszcze czegoś potrzebować.  
 - No i Sutton... Jeśli powiesz Justinowi i wujowi Domowi, nie będę zła. Nigdy nie powinnam być na ciebie zła za powiedzenie Nate'owi, że byłam w ciąży. To była najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłam.
 - To nic takiego. Zawołam go - uśmiechnęłam się zanim wyszłam z jej sypialni. Gdy zeszłam na dół, otarłam łzy z oczy, by nie wzbudzić zbyt wielu podejrzeń. Gra nadal szumiała w pokoju, zwłaszcza jak Justin, Nate, Jaxon i wujek Dom trzymali w dłoni kontrolery i rzucali na siebie przekleństwami. 
- Nate, człowieku, właśnie podałeś piłkę do złego gracza, gówniarzu! - Jaxon warknął, praktycznie szturchając Nate'a, podczas gdy reszta pozostała zbyt zaabsorbowana grą. Przeszłam obok niezauważona przez całą czwórkę i zajęłam miejsce najbliżej telewizora. Pokręciłam głową w niedowierzaniu na fakt, że nikt nawet nie mrugął powieką w mojej obecności. Ale nie powinnam być zdziwiona, ponieważ wszyscy chłopacy byli tacy sami, jeśli chodziło o gry wideo. Bomba nuklearna mogłaby wybuchnąć tuż obok, a oni by nadal grali w swoje głupie gry, nie będąć świadomym, co się działo dookoła nich. 
 - Jaxon, ty skurwysynie! - mój wujek Dom przeklnął, co sprawiło, że lekko zachichotałam. Kochałam, kiedy się wczuwał w ich towarzystwo jakby miał 18 lat, podczas gdy naprawdę był o 20 lat starszy. Jednak nadal wiedział, jak wpasować się do "mafii".
 - HA-HA! - Jaxon krzyknął zeskakując z kanapy, gdy okrzyki zwycięstwa w grze brzmiały w głośnikach. WE ARE THE CHAMPIONS MY FRIENDS! - zaczął głośno śpiewać hymn zwycięzców, stojąc na stole i machając rękami ponad głową. 
 - AND WE'LL KEEP ON FIGHTING TILL THE END! - Justin dołączył, akompanując mu na stole. Jeśli moja matka by tu była, natychmiast zaczęłaby krzyczeć na nich obu, by zeszli, ale mój wujek Dom siedział na kanapie i śmiał się z dwóch braci Bieberów tańczących na stole z powodu ich zwycięstwa.
 - WE ARE THE CHAMPIONS. WE ARE THE CHAMPIONS. NO TIME FOR LOSERS! - na słowo "losers" pondnieśli ręce do czoła pokazując palcami L na wujka Doma i Nate'a i wystawiając języki, jakby mieli trzy lata. - CAUSE WE ARE THE CHAMPIONS......
 - OF THE WOOOOOOORLD! - wujek Dom wrzasnął, wstając entuzjastycznie z kanapy i popchnął Jaxona, tak że ten stracił równowage i spadł tyłem ze stolika. Justin pochylił się w moją stronę i złapawszy mnie za rękę, wciągnął mnie na ławę. 
 - Twój chłopak jest profesjonalistą - ogłosił zapalczywie, a jego dłonie zsunęły się w dół moich pleców i zostały na moim tyłku. 
 - Ok dzieciaki, pozostańmy tutaj przy PG 13*, proszę - Dom skarcił nas żartobliwie, ale coś mi podpowiadało, że jednocześnie mówił to poważnie. Justin zeskoczył ze stołu, po czym chwycił mnie w talii  i bez wysiłku podniósł mnie do góry. Patrzyłam jak napinają się jego mięśnie, jak obracał się dookoła. Wyrwał mu się słodki chichot i nadal kręcił się ze mną, dopóki nie zakręciło nam się w głowach. Gdy mnie już postawił przed sobą na ziemi, dał mi słodkiego buziaka w usta, a na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Ej Nate, masz ochotę zagrać w coś innego? - powiedział Jaxon z buzią pełną chipsów, wycierając dłonie w jeansy.
- Właściwie, Nate, Alex chciała ci coś powiedzieć. Jest na górze w swoim pokoju - wtrąciłam się, kładąc głowę na piersi Justina, a on mnie objął.  
 - Nadal macie czas na seks, gdy ona jest w ciąży? - Jaxon mrugnął do Nate'a. 
Westchnęłam w odpowiedzi i przewróciłam oczami. Pamiętam, że za pierwszym razem jak poznałam Jaxona był słodkim, młodym dżentelmenem, który był dość płochliwy i nieśmiały. Teraz z drugiej strony, ulegał wpływowi Justina na jego ścieżce bad boya, co sprawiało, że czasem był kompletnym dupkiem. Jaxon zmrużył oczy i pokazał mi środkowy palec. 
Nate skierował się w stronę schodów, a ja obserwowałam go uważnie bojąc się jak może zareagować na tę nową i nagłą wiadomość. To miało obrócić jego życie do góry nogami i nic nie mogłam zrobić, by zapobiec bólowi, który mieli przeżywać potencjalnie do końca swojego życia. Czas leczy rany, ale blizna zawsze pozostaje. 
- Więc, masz zamiar stać  tu jak melon czy może raczej udawać dziwkę? - Jaxon droczył się, podając mi kontroler do gier.  
- Hej, uważaj jak nazywasz moją dziewczynę - warknął Justin, żartobliwie uderzając Jaxona w twarz, a następnie sam rzucił się na sofę. 
 - Wybacz Sutton, nie zdawałem sobie sprawy, że masz osobistego ochroniarza - Jaxon kontynuował nabijanie się z nas z bezczelnym uśmiechem przyklejonym do twarzy.
- Och, posuń się i daj zagrać prawdziwemu profesjonaliście - odfuknęłam, przerzucając włosy na moje lewe ramię. Wyrwałam kontroler z ręki Jaxona w zadziorny sposób i usiadłam między chłopakami na kanapie naprzeciwko dużego ekranu.
__
Jakąś godzinę później w pokoju siedziałam ja, Justin, Jaxon i wujek dom oglądając w ciemności "Naznaczonego" dzieląc między sobą miskę popcornu. 
 - Dzieciaki, nie powinniście iść do domu niedługo? Jest 23.00 a jutro macie szkołę - mój wujek zabrzmiał zwyczajnie, pomimo że próbował utrzymać rolę konsekwentnego rodzica, w czym, nie ukrywajmy, nie dawał sobie rady.
 - Chyba tak. Chcesz podwózkę do domu, bracie? - Jaxon westchnął, unosząc jedną brew w kierunku Justina. Zsunął się z kanapy, przeczesując palcami włosy.
 - Właściwie to zamierzałem zostać na noc - jeśli nie masz nic przeciwko, Dom? - Justin zapytał grzecznie, drapiąc się niezręcznie z tyłu głowy. Przygryzłam wargę, by się nie roześmiać. Justin nie był najgrzeczniejszą osobą na świecie i kiedy był (co zdarzało się rzadko) to było surrealne, by być tego świadkiem
- Nie mam, ale jeśli usłyszę dźwięki, których nie chcę słyszeć - nie zostaniesz po raz kolejny - wujek Dom ziewnął, co spowodowało, że jego groźba nie brzmiała zbyt autorytatywnie. Wyłączył telewizor  i prawie upadł do tyłu wstając z kanapy.
- Obiecuję, że nie usłyszysz - Justin na mnie spojrzał, delikatnie ściskając moją rękę. 
Kiedy wyszliśmy do przedpokoju, by życzyć Jaxonowi bezpiecznej drogi do domu, wykończony i przygnębiony Nate schodził ze schodów wyglądając jakby był w jakieś bajce, zupełnie odcięty od świata. 
- Whoa, wszystko w porządku? - Jaxon zmarszczył brwi, a jego bezczelny uśmiech zniknął.
- Jest okej. Jedziesz do domu, nie? - wymamrotał Nate, pocierając oczy.
- Taa, podrzucić cię na rowerze? 
- Byłoby fajnie - powiedział monotonnie Nate, przypominając mi o Joelu. Modliłam się do Boga o to, by nie popadł w ten ciemny stan psychiczny, w którym znajduję się jego brat.
 - Nate... - nagle się odezwałam, zaskakując samą siebie, że udało mi się coś powiedzieć. - Będzie dobrze - wyślizgnęłam się z uścisku Justina i przytuliłam przyjacielsko Nate'a, poklepując go lekko po plecach.
 - Co będzie dobrze? - zapytał wujek Dom, stanąwszy obok Justina. Oboje wyglądali na kompletnie zdezorientowanych. 
 - Za minutkę wyjaśnię - zmrużyłam na nich oczy, dając im znak by byli cierpliwi, po czym odwróciłam się z powrotem do Nate'a.
- Dzięki, Sutton. 
 - Zadzwoń, kiedy tylko będziesz potrzebował - dotknęłam dłonią jego twarzy i pogłaskałam go współczująco po policzku, zanim się odsunęłam i pozwoliłam mu dołączyć do Jaxona, żeby pojechali do domu. Gdy tylko zamknęłam drzwi, poczułam na sobie wzrok dwóch par oczu, jakby mieli zamiar zostawić na moich plecach poparzenia.
- Więc... co z Natem? - Justin zaczął ponaglać w swój niecierpliwy sposób.
- Jeśli powiem waszej dwójce, musicie obiecać, że nie będziecie z tego robić wielkiej afery - założyłam ręce na piersi. 
- Obiecuję - powiedzieli równocześnie, z każdą sekundą bardziej niecierpliwi. 
- Nie jest łatwo o tym mówić... Alex dzisiaj straciła swoje dziecko. Poroniła i pojechała do szpitala sama, bo nie chciała, żeby ktoś się o nią martwił albo był wciągany w tą stresującą sytuację. Wujku, jestem pewna, że nie wiedziałeś, że jest w ciąży to po pierwsze i mama też nie. Ale wszyscy musicie wiedzieć, że Alex jest teraz zdruzgotana. Potrzebuje teraz wsparcia i nie chce, żeby ktoś napawał ją większym stresem. Obiecajcie mi, że tylko zaproponujecie jej komfort, którego potrzebuje. Nie jest w stanie, by ktoś ją teraz krytykował albo wywierał na niej presję - wzięłam głęboki oddech zanim skończyłam, a ich twarzach były różne emocje - od zaskoczenia po sympatię.  
- Kurwa, no cóż, mogła mi powiedzieć - wujek Dom westchnął i potarł dłonią swoje czoło, próbując się pogodzić się z tym, co przed chwilą powiedziałam. - Mogę chociaż do niej iść i ją przytulić?
- Myślę, że chciałaby tego - skinęłam głową, podziwiając delikatny charakter wujka. Życzył mnie i Justinowi dobrej nocy, po czym wszedł na górę. Teraz, kiedy nie mógł nas usłyszeć, Justin głośno odetchnął, wkładając ręce do kieszeni.
 - Dlaczego nie zadzwoniła do nikogo z nas? - zapytał Justin, krzywiąc się.
- Nie mogę sobie wyobrazić, co przechodziło jej przez myśl w tamtym momencie. To znaczy, ja też chciałabym wiedzieć, ale mogę też zrozumieć to, dlaczego czuła się skrępowana i czuła, że musi przez to przejść sama - wymamrotałam, spoglądając na twarz Justina pozbawioną kolorów. - Biedny Nate, to też było jego dziecko.
- Gdyby to było nasze dziecko... Ja... - Justin urwał, szukając słów. 
- Przestań, Justin - pokręciłam głową, przeczesując włosy palcami, myśląc jakby to było, gdyby to się zdarzyło nam. - Nie zamęczaj się takimi myślami. 
- Ale nigdy byś mnie nie okłamała, prawda? Gdybyś wiedziała, że tracisz dziecko, nie poszłabyś tam sama?
"Nigdy byś mnie nie okłamała" 
- Oczywiście, że nie - wypowiedziałam trochę zbyt szybko, przyciągając Justina do siebie.
- To dobrze. Ponieważ jesteś jedyną osobą w moim życiu, która była ze mną szczera - pocałował mnie w czoło, przesuwając dłońmi po moich bokach aż do talii. Zaczął podciągać moją koszulkę, więc jego ręce mogły masować mój nagi brzuch. 
- Już czujesz się lepiej niż przedtem? - wyszeptał mi do ucha, przejeżdżając ustami po płatku.
 - Tak, już w porządku. Po prostu... Chyba za bardzo walczyłam z pewnymi uczuciami i wszystko się odbiło na mojej głowie. Obiecuję ci, że czuję się dobrze - zadrżałam, gdy poczułam jego ciepły oddech na moim uchu, moje plecy wygięły się w łuk, więc teraz moje ciało było tuż przy jego.
- Dobra dziewczynka. Co ty na to, żeby teraz iść do łóżka i zrobić trochę tego hałasu, którego nie chce słyszeć twój wujek?
Zachichotałam, a Justin wziął mnie na ręce i zaniósł mnie do mojej sypialni. 
__
Brakowało mi tlenu, pobierałam tyle powietrza z otoczenia tyle, ile to było fizycznie możliwe. Miałam wrażenie, że moja klatka piersiowa płonie, zmuszając mnie do kaszlu, by oczyścić moje płuca z brudnej wody z jeziora. Przewróciłam się na bok, wilgotna ziemia ocierała się o moje lodowate usta. Podły smród gnijącej ziemi i śmierci wisiał w powietrzu, a ja pozostałam w pozycji embrionalnej, by uspokoić oddech i zwrócić resztę wody z jeziora.
Poczułam dreszcz strachu, gdy usłyszałam wysoki chichot, który odbijał się echem w powietrzu. Odczułam powiew zimnego wiatru, gdy do moich uszu dochodził coraz to głośniejszy chichot, jakby był coraz bliżej mnie. Wiatr znowu zawiał, dając mi swoje ostrzeżenia, by uciekać. 
Zmrużyłam oczy.
Szłam przez wiejskie, ubłocone liście, a chichot nadal odbijał się od ogromnych dębów, które rozpościerały się przez mile w każdym kierunku. Znajomy, gęsty dym przenikał ciemność, dzięki czemu było mi trudniej zobaczyć, gdzie się znajdowałam, chociaż dokładnie wiedziałam gdzie byłam. Znów byłam w tym samym lesie co w noc halloweenową. Byłam tu wcześniej w innym z moich snów. Nie miałam pojęcia dlaczego, ale to musiało coś znaczyć.
Każdy chichot odbijał się echem w leśnym spokoju, na co przechodziły mnie dreszcze za każdym razem i upadałam na ziemię. Na mojej koszulce wciąż były dziury od popchnięcia mnie na skały przez Lolę, ale wszystkie siniaki lub krew z rany na moim brzuchu, całkowicie zniknęły.
Bzzz.
Biorąc głęboki oddech, sięgnęłam po telefon, który leżał ekranem do dołu na gnijącej pode mną ziemi.

Nie możesz ode mnie uciec nawet, kiedy śpisz. Naprawdę jesteś więźniem własnych myśli. - SA

Zanim miałam czas, żeby jakoś zareagować na wiadomość na moim ekranie, krzyknęłam instynktownie, gdy ktoś złapał mnie za włosy, przyciągając mnie brutalnie do siebie. Krzyknęłam, gdy poczułam, że moje włosy są wyrywane, zmuszając mnie do położenia się na ziemi. Nie pomagałam krzycząc, ale miałam przeczucie, że nikt nie miał zamiaru mnie uratować. Miałam tylko jeden wybór, by z tym walczyć, ponieważ budzenie się też nie było rozwiązaniem. Nic nie działało.
Nadal jęczałam z bólu, gdyż ktoś mnie ciągnął za włosy, jakbym była psem na smyczy, który poszedł ze swoim panem na jogging w szybszym tempie.
- Proszę... Błagam cię... przestań - wyjęczałam, a nierówna droga wstrząsała moim ciałem. Wydawała się być bez końca.
Nie otrzymałam odpowiedzi.
W końcu po jakimś czasie, który wydawał się wiecznością, zostałam uwolniona, a postać upuściła mnie niedbale na ziemię. Dyszałam z bólu i potarłam skórę swojej głowy, by załagodzić pieczenie, które teraz czułam na całej głowie.
- Dlaczego to robisz? - splunęłam przez zaciśnięte zęby. Furia teraz przysłoniła cały ból dla tych koszmarów... tylko ten był trochę inny. To było jak kontynuacja, jakby następna część powieści. Kontynuacja po tym jak moja martwa przyjaciółka zostawiła moje ciało, by utonęło w zimnym jeziorze. Postać w kapturze stała tyłem do mnie, jej szerokie ramiona unosiły się w górę i w dół, równocześnie z jej ciężkim oddechem. 
- Wiem, dlaczego nie pokażesz mi swojej twarzy. Jesteś tchórzem. Tchórzem ukrywającym się za anonimowymi wiadomościami, telefonami, tą całą torturą. Jesteś tylko żałosnym, chorym dupkiem - obrażałam postać, coś czego bym nie zrobiła w prawdziwym życiu, ale to był tylko sen. Próbowałam namówić ją albo go, by się odwrócił. Ale zamiast tego stało się coś, czego się nie spodziewałam. Coś tak przewrotnego, że mój żołądek sam się na to skręcił.
Postać odeszła.

______
Od @selenascoldplay:

TAK, WIEM, NAWALIŁAM. 

Przepraszam. Ciężko było mi skończyć, bo dostałam karę na laptopa i potem miałam jeszcze zapierdziel w szkole w związku z ocenami semestralnymi. Ale już jest. Dużo się działo w tym rozdziale. Jak tłumaczyłam to miałam łzy w oczach, gdy dowiedziałam się, że Alex poroniła. 
Mam nadzieję, że moje tłumaczenie nie jest aż takie złe :) 

24 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Omg i Alex poroniła :( Nie spodziewałam się tego. Szkoda mi jej i Nate'a. Ale wujek Don jest zajebisty lol. Nie mogę się doczekać kolejnego. x

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Mam nadzieję że kolejne rozdziały będą już częściej ;) bardzo dziekuję za tłumaczenie! xx
    @JustenAkaMyLove

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudny <3 tez plakalam a koncowka wow niespodziewalam sie naprawde. Powiem jeszcxe raz ze twoje tlumaczenie jest niesamowite. Mysle ze teraz bedziesz dodawala czesciej rozdzialy. Czekam na nn . :3 xxx wgl mam zle przeczycie ze jus jest sa ale lepiej zeby nie. @Algi_Morskie

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział <33 czekam na nn <3333

    OdpowiedzUsuń
  5. Super na prawde zajebiste.
    kurcze niech powie Justinowi o tym zanim SA mu powie.
    niw moge sie doczekac nn
    candy_floss753

    OdpowiedzUsuń
  6. o jprdl <3 jakie to jest zajebiste :* tylko dodawaj częściej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. jeeezu w końcu!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Tłumaczenie jest świetne:) Czekam na następny<3

    OdpowiedzUsuń
  9. Swietny rozdział, świetne tłumaczenie:)
    Czeka na nowy
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow;o tego się nie spodziewalam..
    świetnie tłumaczysz! ;)
    @Swag_Marika97

    OdpowiedzUsuń
  11. przynajmniej sie pogodzily....ale mi jej szkoda.....

    swietny rozdzial ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. niesamowity rozdział ♥ tylko szkoda, że Alex poroniła ;c już nie mogę doczekać się nn :D @AuneBieber

    OdpowiedzUsuń
  13. W końcu 7. Dzięki, że dodałaś :) J.A. C.H.C.Ę. W.I.E.D.Z.I.E.Ć. K.T.O. J.E.S.T. S.A. Czekam nn.

    OdpowiedzUsuń
  14. łaaaał. niezła akcja *.*

    OdpowiedzUsuń
  15. Nareszcie wróciłam do tego tłumaczenia ! <3 Cholera, długo mnie tu nie było, ale cieszę się że już jestem :> Tyle się dzieje...rozdział masakryczny. Alex poroniła o.o nigdy bym się tego niespodziewała...hahaha i Justin powiedziała o tych ''hałasach'' nie nic .
    <3

    http://second-vistage-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. świetny ; ) mam nadzieje, ze kolejny będzie szybciej ; )

    OdpowiedzUsuń
  17. Jestem pewna na 99 % że SA to Laura. Pojawia sie rzadko, ale w końcu po coś jest w tym opowiadaniu. A przecież SAwspominał coś o przeszłości. A z kim Sutton zadawała sie przed Lolą i Tori ? No właśnie z Laurą, która wiedziała najwięcej o jej przeszłości. Może sie mści że ją zostawiła ? Mało wiemy o SA,tyle samo wiemy o Laurze . Coś w tym jest.

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie jest zle ? Jest świetne ! Tez sie prawie poplakalam gdy Alex poroniła ! :c

    OdpowiedzUsuń
  19. Omg omg omg.. alex poroniła :C czekam na nn @HugForBiebs

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetny, prawię się popłakałam! Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetnie tłumaczysz i zasługujesz na wyróżnienie! Bardzo lubie to opowiadanie i nominowałam cię do nagrody Liebsten Awards. Więcej na ten temat dowiesz się na http://ourlifeislottery.blogspot.com/p/coz-przyznam-szczerze-ze-kiedy-zostaam.html <3 Poinformuj mnie na blogu jeśli odpowiesz. ;)

    OdpowiedzUsuń