piątek, 22 listopada 2013

V

Bardzo ważna notka pod rozdziałem. Dzięki!
______________

- Nie idź dzisiaj do szkoły - były to pierwsze usłyszane przeze mnie słowa, kiedy się obudziłam. Towarzyszył temu gorący oddech na moim uchu oraz przenikliwy odgłos alarmu budzika i wibracji odbijających się o drewniany stolik nocny. Jęcząc, odblokowałam telefon i wyłączyłam to, a moja głowa opadła prosto na puszystą poduszkę. Nie mogłam ruszyć się z łóżka, to było za wiele, by się tym teraz zmagać. Zacisnęłam powieki, modląc się o to, by właśnie był weekend, jednak to dopiero wtorek - jeszcze nawet nie połowa tygodnia.
- Muszę - westchnęłam pokonana, próbując znaleźć w swoim ciele jak najwięcej energii, by móc zsunąć nogi z łóżka, jednak Justin powstrzymał mnie od tego, tak szybko, jak ten plan pojawił się w mojej głowie. Położył się na mnie, kładąc obie ręce ponad moją głową, a cały jego ciężar opierał się na mnie tak, że nasze ciała były do siebie dociśnięte.
- Chcę zobaczyć jak próbujesz - mruknął bezczelnie, splatając swoje długie, zimne palce z moimi. Jęknęłam z irytacją, wyginając plecy na łóżku, by spróbować odsunąć go siebie, jednak był zbyt silniejszy ode mnie, aby choć na chwilę go unieść. Justin zachichotał na mój wysiłek, jego ciało przyparło do mnie, na znak dumy ze swojego zwycięstwa.
- Czy sprawiłem, że jęknęłaś skarbie? - szepnął uwodzicielsko-egoistycznym tonem, opierając głowę na mojej piersi, następnie zaczął ssać moją skórę, a jego miękkie usta utworzyły na niej malinkę. Poczułam w brzuchu drżenie z podniecenia. Miałam ochotę zostać z Justinem w łóżku do końca dnia, by zastąpić chodzenie do szkoły o wiele bardziej właściwymi i zmysłowymi przyjemnościami. Justin zaczął podciągać do góry moją koszulkę, jego chłodne ręce przesunęły się po ciepłej skórze mojego brzucha, aż w końcu odnalazły swój cel, moje piersi. Ścisnął je, powodując, że zamknęłam oczy z rozkoszy, pragnąc osiągnąć szczyt.
- Justin, nie mogę - wydyszałam, próbując nie skupiać się na tym, jak jego dłoń przejeżdża po moim brzuchu do linii majtek. Jego piwne, pełne pożądania oczy wpatrywały się w moje, jego usta delikatnie się otworzyły, kiedy jego dłoń całkowicie znalazła się w moich majtkach.
- Jesteś tego pewna? - spytał mnie, przyciskając usta do mojej szyi, po raz kolejny ssając moją wrażliwą skórę, podczas gdy jego ręka czyniła inne cuda, przez które wydawałam z ust niekontrolowane jęki.
wystarczająco dużo siły, aby być w stanie odsunąć go od siebie tak, że przewrócił się na łóżko i to ja teraz byłam w pozycji, w której górowałam nad nim. Moje długie, poplątane, poranne włosy wisiały nad jego twarzą, przez co w słodki sposób zmarszczył nos, co spowodowało u mnie uśmiech.
- Tęsknię za tobą, kiedy nie ma cię przy mnie - żachnął się, z miłością chowając kosmyk moich włosów za ucho.
- Justin, to tylko szkoła - zaśmiałam się, całując jego policzek, kiedy z niego schodziłam.
- To nie sprawia, że boli mniej - dalej trzymał się swojego dramatycznego aktu, kiedy zaczęłam pakować kilka książek z mojego biurka prosto do torby. Odwróciłam się, by zobaczyć go nadal siedzącego na łóżku ze skrzyżowanymi nogami, obserwującego mnie jak się szykuję. - Co ty na to, żebyśmy poszli na film wieczorem? - zasugerował, oblizując usta.
- Nie mogę - opuściłam ramiona, pamiętając, że obiecałam Tori towarzyszyć jej w odwiedzinach Joela po szkole.
- Czemu nie? - Justin uniósł brew, jego mina mówiła, że był nieco rozczarowany. Nie chciałam nic innego niż iść i zobaczyć z nim film, i spędzić całe półtorej godziny obściskując się, tak jak to robiliśmy ostatnio na tyłach kina, ale już złożyłam obietnicę. Obietnicę, o której nie mogę powiedzieć Justinowi. Jego złe oblicze wczoraj było głównym powodem, przez co nie miałam wyboru i musiałam znów skłamać.
- Idę na miasto z Tori. Jest tam sklep do którego chce iść i najwyraźniej nie jest on w centrum handlowym, więc zabierze mnie po szkole - natychmiast doświadczyłam ukłucia poczucia winy, przez co czułam się nieswojo. Nienawidziłam kłamać ludzi, ale jeszcze bardziej Justina. Mieliśmy układ, by nie mieć między sobą sekretów, na co oboje się zgodziliśmy, ale ja się do tego nie stosuję.
- Co to za sklep?
- ...Fuji Girl - rzuciłam, tworząc nazwę sklepu w głowie, nie będąc pewna czy taki istnieje.
- Nigdy o takim nie słyszałem - wzruszył ramionami, podnosząc się z łóżka, gładząc się po klatce piersiowej.
- Nazywa się Fuji Girl bez powodu - dokuczałam mu. - Jestem pewna, że Jaxon chciałby pójść. Moglibyście zobaczyć więcej skopanych tyłków w filmie zamiast romansideł, które musiałbyś oglądać, jeśli poszedłbyś ze mną - zażartowałam, pakując spodenki i bluzkę do ćwiczeń, do swojej brązowej, skórzanej torby, unikając jego kontaktu wzrokowego.
- Nie rób tego
Zawahałam się.
- Nie robić czego?
- Wymieniać się z kimś innym, kto według ciebie byłby lepszy do spędzenia czasu ze mną zamiast ciebie. Nic nie może zastąpić ciebie... nikt. Nawet mój brat.
- Justin, nie mów tak - urwałam, kiedy złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie, jego usta przesuwały się po moich, łącząc się z moimi.
- Nikt inny, Sutton - odetchnął w moje spuchnięte usta, po naszej chwili namiętności.
- J-ja muszę iść pod prysznic - zamrugałam gwałtownie, czując rosnące ciepło na moich policzkach, kiedy zaczęłam czuć, że jeszcze bardziej nadużywam jego cierpliwości, okłamując go. Kochał mnie bardziej niż swoją jedyną rodzinę, którą stracił, a teraz zdradzam jego zaufanie.
- Super, chodźmy - uśmiechnął się zadziornie, spokojnie wchodząc za mną do łazienki, zanim mogłam się sprzeciwić.
__
Justin zatrzymał się sprawnie za szkołą, zniżając swoje czarne okulary na czubek swojego doskonale wyrzeźbionego nosa.
- Tu jesteście młodzi, intelektualni uczniowie. Miłego dnia w tym piekle.- zażartował, machając do Alex i Nate, którzy wyskoczyli z tylnego siedzenia jego samochodu.
- Dzięki stary, zobaczymy się niedługo, ta? - zawołał Nate, stukając się z Justinem kciukiem, zanim zamknął drzwi. Patrzyłam za Alex i Nate, idących za rękę, mały uśmiech wpełzł na moją twarz. Ostatnio Alex nie była dla mnie nieznośna, przez ostatni czas ledwo mówiła pół słowa. Nadal, to było lepsze niż jej hormonowe znęcanie się. Może rzeczywiście dokądś zmierzałyśmy?
- Więc, wyjdziesz w końcu z samochodu czy zmieniłaś zdanie o pójściu dziś do szkoły? - trącił mnie Justin, jego ręce bębniły w kierownicę w rytm „Friends” od Band of Skulls.
- Niestety, nadal oddaję się torturom - zachichotałam, przebiegając ręką po jego włosach, przez co uśmiechnął się zadziornie.
- Zadzwonisz do mnie po zakupach? - przechylił głowę na bok, podziwiając mnie. Zwiesiłam głowę, próbując ukryć mój wstyd przed nim.
- Oczywiście. Kocham cię - powiedziałam powoli, zanim nabrałam siły na wydostanie się z samochodu. Stanęłam na zewnątrz, w palącym słońcu, Tori szła w moim kierunku, jej kolczyki brzęczały, kiedy stanęła obok.
- Hej Tori! - Justin pomachał do niej z auta, spuszczając głowę, żeby mógł patrzeć na nas przez drzwi pasażera, które nadal były otwarte.
- Oh, cześć Justin. Nie widziałam cię tutaj - uśmiechnęła się, przenosząc ciężar ciała na jedną nogę, łapiąc oddech jak na jodze, którą uprawiała.
- Lepiej miej dobry powód, żeby zabrać moją dziewczynę do „Fuji Girl” albo jak to się to zwie... - Justin zmrużył oczy w żartobliwy sposób, chichocząc do siebie. Tori rzuciła mi zdezorientowane spojrzenie, wymawiając bezgłośnie nazwę sklepu, którą wymyśliłam. Rozszerzyłam oczy, chąc powiedzieć jej żeby coś odegrała i później jej wyjaśnię o co chodzi.
- Aa... Tak. Ja ee... to świetny sklep. Świetne akcesoria i najlepsze trendy. Nabijane ćwiekami mini spódniczki, imponujące sukienki.- wybuchła Tori, sprawiając, że trochę mi ulżyło, bo załapała to bardzo szybko, aby uniknąć wyjścia na jaw mojego kłamstwa.
- Świetnie, postaraj się o jedną z nich też dla Sutton - mrugnął Justin, popychając swoje okulary z powrotem na mostek nosa.
- Postaram się.
- Okej, zadzwonię do ciebie później. Pa! - pomachałam na pożegnanie do Justina przed zatrzaśnięciem drzwi samochodu. Bez niepotrzebnych spojrzeń, zaczęłam maszerować przed siebie, wzdychając ulgą, że niewygodna konfrontacja dobiegła końca. Jeszcze chwila przesłuchania i Justin dowiedziałby się, że wszystko było kłamstwem, a potem co by stało się z nami?
- Więc, um... jestem przekonana, że znam wszystkie sklepy na świecie przez bycie zakupoholiczką, ale nigdy nie słyszałam o jednym, nazwanym „Fuji Girl”? - Tori trzymała tępo obok mnie, łącząc razem brwi z oszołomienia i lekkiego rozbawienia.
- Wiem, to mój wymysł. Justin myśli, że idziemy dziś na zakupy, więc będę wdzięczna, jeśli będziesz grać razem ze mną i nie powiesz mu o całej sprawie z Joelem - błagałam ją, zawracając się aby wejść na drogę, by dostać się na pierwszą lekcję. Nikt nie chciał być wcześniej na lekcjach wf wcześniej niż na innych.
- Oooch, Sutton okłamuje swojego chłopaka? Myślałam, że wasza dwójka jest bardzo blisko?- wtrąciła Tori, trzymając otwarte dla mnie drzwi, abyśmy mogły wejść do środka chłodnego budynku z laboratoriami biologicznymi.
- Jesteśmy, po prostu... Nie chcę, żeby o tym wiedział. Staje się nadopiekuńczy i zły, kiedy wie, że robię tego typu rzeczy - I nie potrafi panować nad tą złością - dodałam sobie w głowie.
- Sutton, tylko żartowałam. Jasne, że rozumiem. Troszczy się o ciebie i nie chce abyś znów przechodziła przez to wszystko, i szczerze mówiąc ja też tego nie chcę. Masz zbyt dużo na talerzu, to zrozumiałe. Jeśli mam być szczera, to słodkie, że tak ciągle cię chroni - wyjaśniła Tori, prowadząc nas jeszcze dłuższą drogą przez korytarz z salami do psychologii.
- Tak, dobrze, że się troszczy ale to staje się być trochę paranoiczne - wywróciłam oczami, bawiąc się łańcuszkiem przy mojej torbie.
- Przynajmniej twój chłopak nie jest w szpitalu psychiatrycznym. Nie rozumiem dlaczego Joel jest taki zły. Nigdy nic mi nie mówił nawet o tym jak się czuje. To tak jakby w jednej chwili inteligentny, wesoły okularnik upadł i stał się...całkowicie kimś obcym.
Zarówno Tori jak i ja byłyśmy tak pochłonięte naszą rozmową, że nie zdałyśmy sobie sprawy, iż przypadkowo weszłyśmy do jednego z otwartych laboratoriów, gdzie trzech uczniów prowadziło pewnego rodzaju eksperyment naukowy.
- Dziewczęta, nie możecie tu być. Tylko członkowie Uczniowskiego Koła Badań Chemicznych mają na to pozwolenie - chłopak, którego rozpoznałam jako Ben Jiles, chodzący ze mną na matematykę, ogłosił swoim wysokim głosem z lekkim zadowoleniem, mówiąc o sobie i jego przyjaciołach jako „zespole badań chemicznych”. Dziwacy.
- Pokaż mi pieprzony przepis - zachichotała Tori, zrzucając włosy z ramienia.
Ben błysnął zarozumiałym uśmiechem, wskazując na znak, na otwartych drzwiach, przez które weszłyśmy nie zdając sobie z tego sprawy. Na białej zalaminowanej tabliczce napisane było: „TRWAJĄ EKSPERYMENTY NAUKOWE. WSTĘP PRZED GODZINĄ 11 DOZOWLONY TYLKO CZŁONKOM KÓŁKA CHEMICZNEGO.”
Szczęka Tori opadła, kiedy zobaczyła tabliczkę, poirytowana faktem, że przy wszystkich przechytrzył ją Ben Jiles.
- Więc, po pierwsze drzwi nie powinny być otwarte.
- Po prostu wyjdź, to tyczy się też ciebie, panno Rosegarden - zwrócił się do mnie, prostując swój biały fartuch laboratoryjny.
- Ben, mam siarczan, który był ci potrzebny.
Razem z Tori odwróciłyśmy się by zostać przywitane przez nikogo innego, jak nową dziewczynę, którą spotkałam wczoraj na mojej lekcji angielskiego. Jedyną z tatuażem. Kayla? Uśmiechnęła się do Bena, posyłając mi i Tori dziwkarski wzrok, zanim zebrała w sobie na tyle odwagi, by przejść obok nas. Byłam nieco zaskoczona, nie myślałam że jest taką suką, ale oczywiście Tori nie zamierzała potraktować tego z przymrużeniem oka.
- Ekhem przepraszam, ale używa się jakiegoś słowa, jeśli chcesz przejść między kimś? - Tori zmrużyła oczy na Kaylę, która wręczyła siarczan Benowi.
- Naprawdę? Oświeć mnie - odpowiedziała, zaciskając razem swoje czerwone usta.
- Mówi się przepraszam - warknęła Tori, kładąc idealnie wymanikiurowane dłonie na biodrach.
- Zostaje ci to darowane - Kayla błysnęła chorowicie słodkim uśmiechem, zanim przesunęła po przełączniku w radiu, by wypełnić całe laboratorium muzyką klasyczną ze stacji „Classic FM”.
- Chyba obie dostałyście nauczkę, by teraz sobie pójść? - ziewnął Ben, wskazując na nas, udając, że jest zmęczony naszą obecnością.
- Nauczę ciebie i twoich przyjaciół pieprzonej nauczki - mruknęła pod nosem Tori, zaciskając razem zęby.
- Tori, po prostu chodźmy... - zasugerowałam, popychając ją w stronę drzwi. Tori ruszyła za mną, jej wzrok nadal przeszywał Bena groźnym spojrzeniem. Tori opuściła pokój, jednak zanim zdążyłam wyjść z laboratorium, Kayla celowo zawołała:
- Miłego dnia, Sutton - towarzyszyło temu machanie do mnie palcami, jej ręka z pięcioramienną gwiazdą była skierowana w moją stronę.
Może po prostu przesadzam, ale z moim szczęściem, stało się jasne, że Kayla grała jakąś grę. Po co nie miałam pojęcia, ale na pewno zamierzam się tego dowiedzieć.
- Pieprzona, głupia suka. To jest ta, która zabrała ci szafkę - przeklęła Tori, stukając obcasami o marmurową posadzkę.
- Tori wyluzuj, to jest twoja klasa. Spotkamy się po szkole przy kortach tenisowych, okej?
- Jasne, tak przepraszam. Po prostu wkurzają mnie suki takie jak ta. Myśli, że należy do niej całe to miejsce, kiedy naprawdę jest na dole łańcucha pokarmowego i kurwa spędziła tu tylko pięć minut - kontynuowała dalej, nakładając na usta różowy błyszczyk. - Tak czy inaczej, baw się dobrze na wfie. Mój głupi brat wrócił do trenowania i pracuje tu, a dlaczego to nie mam pojęcia.
- Twój brat? - rozszerzyłam oczy, modląc się, że będę miała trenerkę Benson zamiast Gregga. Udawało mi się go unikać przez miesiąc (z wyjątkiem dnia pogrzebu Liama) i nie do końca chcę wrócić do przyjacielskich stosunków z nim. Nie po tym, co kiedyś mówił mi o Justinie.
- Tak, muszę iść. Baw się dobrze!
Tak, jeśli tak się stanie.
__
Wyszłam z szatni i unikając wszystkich wrednych spojrzeń, które otrzymywałam od czasu gdy przebierałam się w strój do ćwiczeń. Zatrzasnęłam drzwi, wchodząc na salę gimnastyczną. Było tu inaczej niż zwykle, nowy tor do biegania został zbudowany po lewej stronie, natomiast po prawej była siłownia i kort do badmintona. Były tu również nowe drzwi, pomalowane w odcieniu ciemnego niebieskiego. Wiedziałam, że wprowadzono kilka zmian i najwyraźniej trochę to powiększyli, ale nie do końca wiedziałam, co zostało rozbudowane.
- Zasadniczo po prostu rób to, co chciałaś robić w tych dniach - ktoś poinstruował mnie zza pleców. Spojrzałam za siebie, skąd pochodził głos, natychmiast chcąc zapaść się pod ziemię. Gregg.
- Więc, to jest punkt przy którym będziesz ty, a ja mam wybrać co chcę robić? Czy to nie trener ma to robić, no wiesz, trener - odpowiedziałam chłodno, zaciskając usta.
- Jestem tu, by się upewnić, że wszyscy używają sprzętu prawidłowo i nikt sobie nic nie zrobi. Więc, jeśli przypadkiem poważnie przetniesz sobie skórę na nodze, będę mógł ci pomóc i udzielić odpowiedniej pomocy medycznej.
- Cóż, nie mam raczej zamiaru, by poważnie zaciąć się na nodze i wykrwawić się na śmierć, więc nie ma potrzeby, byś mnie pilnował. Po prostu skup się na tamtych napalonych dziwkach, na pewno będziesz miał co robić - warknęłam, związując włosy w wysoką kitkę.
- Spoko. Ale jak nadejdzie sezon pływania od jutrzejszej lekcji, będę musiał ciebie pilnować, byś nie utonęła, niezależnie od tego czy chcesz czy nie. To moja praca.
Sezon pływania? Nerwy w moim mózgu zaczęły płonąć, łącząc ze sobą fakty. Dobudówka, niebieskie drzwi...prowadziły na basen? Odkąd szkoła zdecydowała mieć basen, to było jedynie kilka miesięcy temu, kiedy musieli zmierzyć się z kryzysem finansowym.
Swimming season? The synapses in my brain began to fire, piecing things together. The extension, the blue door… it lead to a swimming pool? Since when had the school decided to have a swimming pool, it was only a matter of months ago they were facing a financial crisis.
- Szkoła ma basen?
- Tak, nie byłaś tam, kiedy rozpoczęli, ale został wybudowany i będzie można z niego już jutro korzystać. Więc, zrobimy zajęcia pływania i wybierzemy osoby do drużyny.
- A musimy pływać? Nie ma żadnych alternatyw?
- Nie dla ciebie - Gregg dziwnie odchrząknął, budząc we mnie ciekawość, co miał na myśli.
- O co z tym chodzi, jak to nie dla mnie? - zapytałam sceptycznie, przechylając głowę na bok.
- Cóż, właśnie zapisałem cię do drużyny. Pamiętam, że dużo pływałaś i przestałaś gdy zaczęłaś spotykać się z Liamem. Pomyślałem, że to będzie dobry pomysł, byś zaczęła od nowa. Kochałaś przebywać w basenie. To byłby wstyd zmarnować taki talent i pasję do sportu.
Właśnie osiągnęłam punkt, w którym wszystko we mnie zaczęło wrzeć. Jak on śmiał zapisywać mnie do drużyny bez mojej wiedzy ani pozwolenia. Naprawdę tym razem przekroczył granice, nawet jeśli miał dobre intencje.
- Nie mam zamiaru być w drużynie pływackiej. Nie zmusisz mnie do tego i zapewniam cię, że nie będę latać przy tobie półnaga podczas treningów. Teraz, jeśli mi wybaczysz, idę wykonać swoje ćwiczenia na zewnątrz - zacisnęłam szczękę, potrząsając głową z dezabrobatą. Przemierzyłam salę gimnastyczną i wyszłam na zewnętrzną bieżnię.
Gregg Lovering właśnie trafił na sam szczyt mojej listy osób, które chcę zabić, i uwierzcie mi, zamierzam niedługo zacząć nad nią pracować.
__
- Twój brat jest niewiarygodny - skończyłam moją wypowiedź skierowaną do Tori o dziesiejszych wydarzeniach, gdy wyjeżdżałyśmy ze szkoły trzy lekcje i lunch później. Wyjechałyśmy na drogę, a w samochodowych głośnikach rozbrzmiewał nowy album Paramore. Bawiłam się bransoletką Jazzy na moim nadgarstku, głęboko oddychając, by się uspokoić. Tori przekręciła klimatyzację o poziom wyżej, wachlując się jedną ręką, a drugą trzymała na kierownicy.
- Pogadam z nim o tym, to co zrobił jest przereklamowane, zgadzam się z tym. Ale Sutton, powinnaś może udzielać się w tej drużynie pływackiej? Wiem, że mój brat potrafi być irytujący i robi wiele rzeczy nie w ten sposób, w jaki powinien, ale robi to bo mu na tobie zależy i jestem przekonana, że jego intencje są dobre. Wszyscy wiemy, że pływanie było twoją ogromną pasją - Tori próbowała pokazać mi lepszą stronę tego, co się dzisiaj wydarzyło i chyba mogłam dostrzec to, że Gregg miał głównie dobre zamiary. To nie było tak, że wyrzucał mnie na środek oceanu na pożarcie białym rekinom, lecz nadal nie ogłam mu wybaczyć, że mnie nawet nie zapytał przed wpisaniem mnie na listę.
- Przemyślę to... - westchnęłam, przypudrowując lekko twarz używając lusterka wbudowanego w osłonę przeciwsłoneczną, by zakryć przyumienione w ciągu dnia przez słońce policzki.
- Tak strasznie się dzisiaj denerwuję. Nawet nie wiem czy Joel chce mnie widzieć - Tori gryzła nerwowo paznokieć, skręcając w inną główną ulicę, na której minęłyśmy znak, który informował nas o tym, że wyjechałyśmy z miasta.
- Oczywiście, że będzie chciał cię zobaczyć, Tori, on jest twoim chłopakiem. Może nawet jeśli tego nie okaże, będzie zadowolony, że ciebie tam zobaczy jak go wspierasz. Był zaniedbywany przez osiem tygodni, nadszedł czas, by był w stanie przebywać z ludźmi, na których mu zależy - wyjaśniłam, przywracając osłonę do normalnej pozycji. W moim brzuchu pojawiło się znajome uczucie bycia związanym w mocne supełki, gdy przypomniałam sobie, co powiedział Justin tego ranka "Nic nie jest w stanie cię zastąpić... nikt"
I dokładnie w tym momencie mój telefon dał o sobie znać
Gdyby kłamstwo było przestępstwem, zmierzyłabyś się teraz z długim wyrokiem. Nie martw się, Twój sekret jest ze mną bezpieczny. - SA
Wrzuciłam telefon do mojej torby, zakładając ręce na piersi, by powstrzymać dłonie od drżenia. Oczywiście SA wiedziało, gdzie jechałam i prawdopodobnie nie było też tym jakoś specjalnie ucieszone. Joel był jego głównym członkiem grupy albo inaczej "niewolnikiem" jak ja lubiłam go nazywać. SA wiedziało, że będę próbować wyłudzić informacje. Naprawdę zachowałoby sekret? Nie wydaje mi się.
- Suttin, wszystko w porządku? - Tori mnie zapytała, wpatrując się we mnie, a następnie przenoszać wzrok z powrotem na drogę. Zamiast odpowiedzieć normalnie, włączyłam muzykę i schowałam torebkę pod siedzenie i zaczęłam po cichu śpiewać, kiwając głową w stronę Tori chcąc przekazać jej, że nieszczególnie chciałam o tym rozmawiać. Na szczęście nie zakwestionowała tego i zaczęła śpiewać razem ze mną, otworzywszy okna, by wiosenny wiatr wiał w nasze włosy.
Podróż zajęła nam około godziny zanim dotarłyśmy do właściwego miejsca. Miałam wrażenie, jakby mój żołądek zjadł sam siebie na śniadanie, lunch i kolację i nie miałam już dłużej nerwów pozostałych w reszcie mojego ciała. Wysiadłam odrętwiała z samochodu, gdy Tori zaparkowała niedaleko wejścia. Tori wyglądała na równie bladą jak ja, nie dając żadnych znaków jej zwykle dobrego, zbyt entuzjastycznego humoru. Przytuliłam ją uspokajająco zanim weszłyśmy do wysokiego budynku z szyldem "Szpital psychiatryczny Metroglia"
- Witam panie, w czym mogę pomóc? - wychrypiała starsza, krucha pani siedząca za ladą recepcji, bawiąc się jej jasnoróżowym sweterkiem podczas oczekiwania na naszą odpowiedź. Teraz nie wiem, jak wy, ale znając fakt, że osoby z problemami psychicznymi były w tym samym budynku i mogły łatwo znaleźć drogę ucieczki, nie było zbyt pocieszające to, że to była starsza kobieta za biurkiem, która nie była w stanie się łatwo obronić przed pacjentami, których celem było wyjście z tego miejsca. Wzdrygnęłam się, czekając aż Tori powie, kogo miałyśmy zamiar zobaczyć,
- Yyy, tak, ja i moja przyjaciółka przyszłyśmy odwiedzić chłopaka o nazwisku Joel FInnick. Miał wcześniej ścisłe zasady dotyczące odwiedzania, ale chyba zostały już zniesione, tak?
Kobieta pokiwała głową w odpowiedzi, z grymasem na twarzy.
- Sądząc po jego profilu odwiedzania, te zasady nie zostały zniesione odkąd tu się znalazł. Wydaje się być w jeszcze gorszym stanie od tego, w którym miał byćm nawet w trakcie terapii - kobieta wpatrywała się w swój komputer, przeszukując informacje.
- Nie, rozmawiałam z kimś przez telefon i powiedzieli, że można go odwiedzić. Dlaczego to się zmieniło? - domagała się Tori, a jej twarz zaczęła nabierać czerwonego koloru. Nie ma mowy, żebyśmy tutaj jechały przez tyle czasu, by się z nim nie spotkać, a Tori nie była tym typem osoby, która porzuca temat, nie znając wszystkich szczegółów.
- Nie mogę ci udzielić takiej informacji w recepcji, przykro mi, ale lepiej żebyście poszły i zadzwoniły jeszcze raz za parę tygodni, by sprawdzić czy cokolwiek się zmieniło w tej sprawie.
- Niech pani tu spojrzy... - Tori zaczęła unosić swój głos, zanim kujonowaty, szczupły, ale gorący mężczyzna przeszedł za rogiem, z brązową skórzaną teczką w dłoni, a jego rewolwer był umieszczony w kaburze na pasku.
- Przepraszam,  nie mogłem się powstrzymać, ale usłyszałem że rozmawiacie o zasadach odwiedzania Joela Finnicka? - facet mówił słodkim głosem, a jego twarz lekko zadrżała.
- Tak i poradziłam dziewczynkom, aby wróciły w innym terminie, doktorze Gubler - powiedziała starsza pani, a po tonie jej głosu można było odnieść wrażenie, że stawała się coraz bardziej zniecierpliwiona.
- Cóż, właśnie u niego byłem i skończyłem moje profilowanie i zakaz został zniesiony wczoraj, po prostu jeszcze niezaktualizowano informacji w systemie. Te dziewczyny mogą go odwiedzić, nawet na jedynie dwadzieścia minut.
Kobieta pokonana przewróciła oczami i przeszperała szufladę, by wręczyć nam zalaminowane identyfikatory na sznurku. Podpisując kartę odwiedzających, posłałyśm kobiecie za biurkiem zwycięski uśmiech i poszłyśmy za "doktorem Gublerem".
- Dobrze, więc zabiorę was na oddział Joela, ale jedna z was będzie musiała poczekać na zewnątrz aż do momentu, gdy wyjdzie druga. Joel niezbyt dobrze znosi bycie otoczonym przez ludzi, to trochę dla niego zbyt przytłaczające, by sobie z tym poradzić. Zatem, powoduje to ataki paniki i niepokoju - poradził dr Gubler, prowadząc nas przez pilnie strzeżony oddział psychaitryczny. Pielęgniarki obrane całe na biało otoczyły nas, jedne niosły leki, a inne sprzęt, wchodząc i wychodząc z pokoi różnych pacjentów.
- Przepraszam, ale jesteś tutaj lekarzem? - zapytała Tori, delikatnie flirtując z pomocnym facetem, który na szczęście nam pomogł się tutaj dostać, by zobaczyć Joela.
Odchrząknął, kręcąc głową.
- Nie. Mój tytuł to doktor, ponieważ mam dyplom. Pracuję dla FBI w BAU*. Regularnie przeprowadzam wizyty kontrolne u Joela, ponieważ zwykle do mnie dzwonił i pytał o prace w wolontariacie. Był zainteresowany profilowaniem kryminalistów, więc zawsze dawałem mu radę, by zaczął studiować kryminologię i psychologię. Gdy usłyszałem o pożarze, zacząłem się o niego trochę martwić. Joel nigdy nie wydawał mi się typem podpalacza - dr Gubler ciągnął, a jego wysoka inteligencja zaczęła się ujawniać. Razem z Tori wymieniłyśmy pełne wrażenia spojrzenie. Wyglądał na trzydzieści parę lat, a jego kariera już była udana
- Więc, tylko przychodzisz do niego i sprawdzasz jak się ma? - wzmocniłam zapytanie.
- Praktycznie, to jest to nazywane profilowaniem. Przychodzę tu w wolnym czasie, poniewać chcę po części pomóc Joelowi. Jest dobrym chłopakiem, nie ma mowy, by zrobił coś takiego nie będąc pod czyimś złym wpływem.
- Masz zamiar spróbować się dowiedzieć, kto na niego wpłynął, prawda? - zapytała Tori, z pełnym nadziei spojrzeniem.
- Zrobię co w mojej mocy. I oto jesteśmy, miłe panie. Sala 555. To jest pokój Joela - oznajmił dr Gubler, odkluczając metalową bramę jednym obrotem przy pomocy wielkiego, metalowego klucza.

____________
Hej! Z tej strony @itsvickies. Rozdział został przetłumaczony przez @swaggabiebah, ale też w części przeze mnie (z góry przepraszamy za błędy lub nonsens zdań, potem to jeszcze poprawimy). Jestem jedną z nowych tłumaczek OFB. Nadal opowiadanie będzie tłumaczone przez @swaggabiebah, ale również przez @__staysmiling, tak więc teraz będzie nas trzy! ;) Mamy nadzieję, że spodoba Wam się nasze tłumaczenie.

Mój twitter: twitter.com/itsvickies

Przepraszamy, że tak długo musieliście czekać. Wynagrodzimy Wam to jakoś :)



28 komentarzy:

  1. jejku nie podoba mi się, że Sutton okłamała Justin'a :/
    witam nową tłumaczke :*

    OdpowiedzUsuń
  2. yay już się nie mogłam doczekać. rozdział wspaniały. witamy nową tłumaczkę! nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. ciekawe jak przebiegnie wizyta u joela.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego ona okłamała Justina?
    No dlaczego?
    rozdział świetny ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe jak pójdzie wizyta u Joela :) Czekam na nn i witam nową tłumaczke ;* @mak3mesmil3

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak się cieszę że jest już rozdział!
    Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału! Dziękuję za tłumaczenie <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Super. Ale czemu jest fragment po angielsku?

    OdpowiedzUsuń
  7. No w koncu rozdzial. Ale ja nie chce by ona oklamywala Justina

    OdpowiedzUsuń
  8. wreszcie jest <3

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny ; ) czekam na kolejny ; )

    OdpowiedzUsuń
  10. Sutton będzie potem tego żałować że go okłamała...co do rozdziału jest ŚWIETNY!!!
    Xoxo

    OdpowiedzUsuń
  11. hey hey hey :) swietny rozdzial, pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam przeczucie, że Justin będzie zły jak się dowie, że go okłamała... Świetnie przetułmaczony rozdział <3 Czekam na nn :) ps WITAM NOWĄ TUŁMACZKĘ!!! <3 KOCHAM WAS ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. O Boziu ! Cudowny rozdział !!!
    Uważm,że jest to najbardziej pomysłowe i trzymające w napięciu opowiadanie.No i znowu ujawnił się ten pieprzony SA.Mam wrażenie (ito bardzo duże),że ta Keyla odegra tu dużą rolę i jest połaczona z SA...
    Już nie mogę doczekać się następnego ! Ciekawość zjada mnie od środka !
    the-other-side-jb.blogspot.com
    my-heaven-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. ahh, to opowiadanie caly czas trzyma pod napieciem..khfdejg kooocham.

    OdpowiedzUsuń
  15. troche nuuda, a tyle czekałyśmy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, starałam się dodać rozdział tak szybko jak tylko mogłam, a jeśli owiewa nudą to proszę, droga wolna, tłumacz sama najciekawsze rozdziały :) - @itsvickies

      Usuń
  16. Super rozdział!!! ;*
    Zapraszam do mnie:
    i-will-never-forget-about-you.blogspot.com

    AND

    believe-and-conquer.blogspot.com

    Z góry dziękuję!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  17. Jest świetny !! Kocham ;D Ale teraz to dodajecie regularnie ?

    OdpowiedzUsuń
  18. Stesknilam sie, dobrze przetlumaczone :)) bedziecie informowac? @sylwuniek

    OdpowiedzUsuń
  19. adhjasdhja cuudowne :) uwielbiam ;3
    z niecierpliwością czekam na kolejny ;*
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  20. Tęskniłam :D swietny watro bylo czekac ♥

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetny *.* tylko trochę mało akcji ;c
    Rewelacyjne tłumaczenie x
    @Swag_Marika97

    OdpowiedzUsuń
  22. Kocham cie i to ff KUMASZ? @bientyx

    OdpowiedzUsuń