-Sutton!-
zmartwiony głos wyciągnął mnie z głębokiego snu i przywrócił
do ciężkiej rzeczywistości.
Podniosłam
się do góry, lepki, zimny pot przebiegał po moim ciele, kiedy
nerwowa sapałam, budząc się z tego samego koszmaru, który miałam
codziennie od miesiąca. Trwało to do końca w ten sam sposób, za
każdym razem, bez przerwy. Zawsze tonęłam, łapiąc tlen, zanim
się budziłam, ciągle niepewna co oznaczały słowa Loli.
Zamrugałam gwałtownie, oczyszczając oczy ze śpiochów w kącikach
moich oczu, pozwalając mi zauważyć Justina siedzącego przede mną.
Na jego przystojnej twarzy utworzył się wyraz głębokiej troski,
delikatnie chwycił w prawą rękę moją twarz.
-Miałaś
jakiś inny koszmar?- spytał mnie, jego kciuk głaskał mój
wilgotny policzek, kiedy mój oddech wrócił do normalnego, stałego
tempa.
-Ten
sam.- odetchnęłam, czując ulgę, kiedy Justin przyciągnął mnie
na swoje kolana, pozwalając spocząć mojej głowie na jego klatce
piersiowej. Uspokajająco gładził moje włosy, opiekuńczo owijając
ramiona wokół mojego trzęsącego się ciała. Odwróciłam głowę,
zauważyłam, że drzwi balkonowe były otwarte na oścież,
pomarańczowy odcień słońca przebijał się jak róża przez
różowo-błękitne niebo.
Minęły
dwa miesiące.
Osiem
tygodni mieszanki stresu, lęku i smutku za jednym zamachem- kilka
dni znacznie gorszych od innych. Policja nie przestawała zadawać
pytań, dopóki nie byli pewni co zrobić z Joel'em i użyli
przeciwko niemu obciążająco-łagodzących środków przez pomoc
świadków- którymi był tylko Jaxon i ja. Na szczęście, w końcu
zdecydowali się umieścić go na rehabilitacji w oddziale dla
psychicznie chorych, z serią działań społecznych i ścisłą
polityką odwiedzających dzięki uprzejmości zespołu BAU* w FBI.
Pomyśleli, że trzymanie go w celi będzie zbyt dużym ryzykiem przy
ocenianiu jego stanu. Równocześnie z tym odbył się pogrzeb
Liam'a.
Wiem
co myślicie- jak mogłam w ogóle rozważać pomoc w organizacji
pogrzebu chłopakowi, który chciał cię zgwałcić i był dilerem
narkotyków, który groził śmiercią twojemu chłopakowi? Nie
martwcie się, już został osądzony o wiele gorszą przyszłość.
Liam nie tylko był tym dla mnie, również był moim byłym
chłopakiem. Kimś, kogo kochałam i ufałam całym swoim życiem.
Tylko dlatego, że to znikło w tamtym roku, automatycznie nie
zmieniało moich uczuć do niego. Ponadto ze względu na zniknięcie
Nick'a (o ile było to w ogóle jego prawdziwe imię), jego rodzice
potrzebowali kogoś, kto znał Liama i będzie ich wspierał, a ku
mojemu przerażeniu ściśle znajdowałam się w tej kategorii.
Pogrzeb był w ciemny dzień, taki, którego nie chciałabym
wspominać...nigdy.
Co
do Alex, z każdym mijającym tygodniem była w coraz bardziej
zaawansowanej ciąży, brzuch zaczynał się jej powiększać i
rozszerzać- rozwijając się w ciążowy brzuszek. Nadal nie chciała
ze mną rozmawiać. Faktem było, że spędzała cały czas z Nate'm
poza domem, więc trudno było mi się z nią widywać. Co najgorsze,
moja mama nadal nie wiedział a o ciąży, a ja nawet nie
naprowadzałam jej na ten trop. Byłam zdechłym mięsem i moja
siostra radośnie powoli gotowała mnie na obiad. Lepszą sprawą
było to, że Jaxon spokojnie zadomowił się w Kalifornii, bez
żadnych problemów. Przeniósł swoje dane bankowe do nowego banku
tutaj, by mieć możliwość wymiany swoich pieniędzy na dolary i
wydać je na wynajem mieszkania na obrzeżach miasta. Tam miał
więcej miejsca niż w mojej szafie, to na pewno. Justin czasami
nocował u niego, we dwoje grali w gry video i relaksowali się razem
przez większość czasu. Nadrabiali stracony braterski czas.
Niemniej
jednak, przez cały ten dramat, łzy i złamane serce w ciągu kilku
tygodni- czegoś brakowało. Do czasu incydentu w studiu tańca, nie
byłam męczona i stresowana odbieraniem z mojego telefonu wiadomości
czy rozmów. Mam tu na myśli to, że nie otrzymałam od SA nic od
pełnych dwóch miesięcy. Brak ciętych komentarzy, brak gróźb o
oddzielenie od kogoś lub zranienie kogoś, na kim mi zależało-
zero. Wiedziałam, że powinnam czuć ulgę, być wdzięczna i
akceptować fakt, że prawdopodobnie SA dostał kopa za śledzenie
każdego mojego ruchu, jednak mdłości wystarczyły. Cisza SA była
zabójcą. Skręcało mi się w żołądku na myśl, że on nadal ma
ze mną nierozwiązane sprawy, z czym do mnie przyszedł. SA nadal tu
był, gdzie nie miałam pojęcia, ale gdzieś bardzo blisko. Nick
wiedział kto to był. Liam odkrył, że on z nim pracuje. Pytaniem
jest...gdzie oni są teraz?
-O
czym myślisz?- Justin gładził moje udo, całując czubek mojej
głowy swoimi miękkimi, pełnymi wargami.
-Po
prostu...myślę...- zamarłam, Justin wyglądał, jakby nie wierzył
w to co powiedziałam, nawet przez ułamek sekundy. -Okej, martwię
się. Nadal nie dostałam wiadomości od SA i minęły dwa miesiące-
dodałam szybko, z niepokojem zagryzając wargi.
Głębokie
westchnienie Justina spowodowało, że zamknęłam gębę na kłódkę,
wewnętrznie się skuliłam, przez rozczarowanie jakie przebiegło po
jego twarzy. Jego problemy z panowaniem nad gniewem nie zmieniły
się, a temat SA zawsze powodował u niego wybuch. Mięliśmy już z
tym kilka przypadków i wiedziałam, ze to głupie aby do tego
wracać, ale chciałam być z nim szczera. To było coś, co zawsze
było obecne w przedświadomości.
-Nie
powinnaś wciąż myśleć o tym pieprzonym prześladowcy.- mruknął,
uwalniając mnie z uścisku i zeskakując z łóżka. Patrzyłam jak
chodzi po moim pokoju, zaciskając i rozluźniając pięśki, kiedy
rozglądał się dziko, jego wzrok skupiał się na mnie.
-Wiem,
że nie lubisz o tym słuchać i naprawdę nie lubię ciągle o tym
myśleć...ale potrzebuję odpowiedzi, Justin. Nie wiem o co chodzi.
Od czasu incydentu w studiu tańca-
-Na
prawdę znów będziesz zaczynać ten temat? Myślałem, że to już
przeszłość!- mruknął gniewnie, szczypiąc się po końcówce
nosa. Spójrz, skarbie przepraszam, że ci przerwałem, ale prawdą
jest, że szczerze mówiąc nie mogę powiedzieć ci żadnych kłamstw
o tym co dzieje się z Joel'em i gdzie jest SA. Oni znęcali się nad
moją piękną dziewczyną. Wybacz mi kurwa, że obchodzi mnie to, co
się z nimi stało! Proszę, czy nie możemy bardziej skupić się na
pozytywach? Byliśmy już w piekle i z niego wyszliśmy, nie
potrzebujemy kolejnego dramatu o nic. Teraz po prostu żyjmy swoimi
życiami.
Bawiłam
się postrzępionymi nitkami z satynowego materiału mojej poduszki,
bojąc się coś powiedzieć. Justin miał rację. Rzeczywiście
przeszliśmy przez cierpienie i lęk, by trwać do końca naszego
życia i naprawdę powinnam przestać odnosić się do tej tragedii.
Jednakże, nadal miałam niepokojące uczucie w brzuchu, przez co nie
mogłam się tego wyprzeć. Pojawiało się tam, sprawiając, że
moje myśli sprowadzały się do jednego. SA nadal tu był i był w
pobliżu, aby ze mną skończyć.
Głośny
łomot o drewniane drzwi mojej sypialni zaskoczył mnie i Justina.
-Sutton,
wstawaj! Szkoła.- zawołała mama po drugiej stronie, kontynuując
walenie w drzwi dopóki nie odpowiedziałam.
-Tak,
wstałam!- krzyknęłam ze złością, mimowolnie wychodząc z łóżka.
-Potrzebujesz
dziś podwózki do szkoły?- spytał Justin, prostując swoją
koszulkę.
-Nie,
jest dobrze. Pojadę sama.- westchnęłam, idąc w jego stronę i
przyciągając go do uścisku. -Przykro mi, że zmarnowałam ten
moment.
-Nigdy
dla mnie nie możesz zrujnować momentu, Sutton. Wiem, że się
martwisz, ale spróbuj i zostaw przeszłość za sobą...dla mnie?-
spojrzał mi w oczy, błagając o odpowiedź. Pokiwałam ostrożnie
głową, przełykając gulę, która utworzyła mi się w gardle.
-Nigdy
więcej mowy o SA.
-Moja
dziewczynka.- uśmiechnął się, składając pocałunek na moich
ustach. -Oh, prawie bym zapomniał. Jaxon też będzie dziś z tobą
w szkole. Nie wiem dlaczego woli się edukować, kiedy może spędzić
dzień ze mną grając w gry video, ale...- Justin wzruszył
ramionami, przez co chichot wymknął się z moich ust.
-Wiesz,
że też chciałabym spędzić z tobą dzień, ale mama każe mi iść
do szkoły. Niestety nie zgadza się z metodami wychowawczymi wujka
Doma. -wywróciłam oczami, opierając czoło o jego. Jego usta
uformowały się w mały uśmiech, a oczy wpatrywały się w moje.
-Dlaczego się uśmiechasz?
-Jesteś
piękna.- uśmiechnął się szyderczo, pocierając nosem o mój.
-Będzie dobrze. Masz Tori i jej do dupy sposoby, żebyś przetrwała
dzień i jeśli to ci nie wystarczy, na zachętę, masz mnie kiedy
wrócisz do domu. - mrugnął, uciszając mnie kolejnym pocałunkiem/
-Sutton,
spóźnisz się przez to tempo! Czas leci i bądź gotowa do wyjścia!
Albo będę musiała przyjść i sama cię wyciągnąć.- mama
ponownie uderzyła w drzwi, jej głos był coraz bardziej
sfrustrowany.
-Bądź
gotowa, zanim twoja mama naprawdę rozwali ci drzwi.- szepnął
Justin, jego ręce znalazły końce mojej koszuli nocnej. Chwyciłam
materiał, zanim on pociągnął go nad moją talię. -Zobaczymy się
później.- powiedział cicho, wychodząc z powrotem przez okno
balkonowe.
__
Przeczesałam
luźne fale na włosach, cicho kończąc dobieranie swojego stroju
dopełniając go różową chustą na głowę, kiedy Alex wpadła do
pokoju.
-Dobrze,
że zapukałaś.- zażartowałam z ciepłym sercem, uśmiechając się
do niej, kiedy odwróciłam się od lustra i zabrałam swoją
spakowaną torbę z końca łóżka. Alex rozszerzyła nozdrza,
przeczesując palcami swoje idealnie proste włosy.
-Jeśli
ty nauczysz się trzymać swoje duże usta zamknięte, może ja okażę
ci trochę minierów.- spojrzała na mnie groźnie, pocierając ręką
brzuch, jej twarz zmarszczyła się z bólu. To nie wyglądało
dobrze.
-Co
jest? Dziecko kopie?
Zbliżyłam
się do niej, ale Alex wyciągnęła rękę, by utrzymać fizyczny
odstęp między nami. Wypuściła powoli powietrze, opuszczając
wzrok ze mnie na brzuch.
-To
nic takiego.
-To
nie jest nic takiego Alex, wyglądasz jakby cię bolało.
-Powiedziałam,
że jest dobrze.- warknęła, jej policzki nabrały jeszcze
mocniejszego odcieniu różu niż ten, który miała nałożony na
policzki.
Wywróciłam
oczami, czując się beznadziejnie. Ile potrwa, aż Alex mi wybaczy.
Nie pomyślałam nawet przez chwilę, że będzie w stanie być zła
tak długo. Tak, powiedziałam Nate'owi, dodam, że jest on już
bardzo długo jej chłopakiem, że nosi jego nienarodzone dziecko,
chociaż ona powiedziała mi, abym tego nie robiła, ale zatrzymanie
tego, ryzykowało życie Jaxon'a. Musiałam ginąć w pociągu myśli,
kiedy Alex prychała na mnie, łamiąc mnie wewnętrznie dręczeniem
mojego umysłu.
-Byłoby
miło Sutton, gdybym dzisiaj dostała się do szkoły, zanim wszyscy
zaczną Harlem shake przed wejściem i zablokują wejście do sali
matematycznej. Jako pierwszy mam sprawdzian i jeśli go obleję,
dosłownie cię zastrzelę.
Moja
siostra miała sposób na wyrażanie się. Cholerne hormony. I Harlem
shake? Serio? To był jej jedyny pretekst by mi dokuczyć.
-Czemu
po prostu sama nie zdasz na prawo jazdy? Jesteś wystarczająco
dorosła, by nauczyć się jeździć samemu.- zasugerowałam z
przyjazną manierą, niestety Alex po raz kolejny odebrała to w zły
sposób.
-Masz
teraz gdzieś mnie i swoją siostrzenicę huh? Dobrze wiedzieć, że
się przejmujesz.- splunęła, odwracając się na pięcie. -Będę
czekać przy twoim samochodzie.- zawołała zza pleców, kiedy
zbiegała po schodach w dół z kubkiem kawy i podręcznikami.
Siostrzenica?
Skąd
ona wie, że to będzie dziewczynka. Normalnie można poznać płeć
dziecka od 18-22 tygodnia ciąży. Alex była w ciązy od 3 miesięcy.
Pokręciłam głową, usuwając tą myśl całkowicie z mojej głowy.
Może po prostu źle ją usłyszałam. Jeśli nie, to i tak nie
będzie tak, że Alex zaoferuje mi więcej informacji o jej ciąży-
będzie to po prostu zmarnowanie oddechu. Przewieszając torbę przez
ramię, wzięłam głęboki oddech i opuściłam swój pokój,
zamykając za sobą drzwi kiedy wychodziłam.
Wszystkim
czym naprawdę musiałam się martwić był powrót do tej piekielnej
dziury...na razie.
__
-ZRÓBMY
HARLEM SHAKE!!- ktoś krzyknął, kiedy wydostałam się z samochodu,
walcząc z przytłaczającym uczuciem zwymiotowania, gdy zauważyłam
znajome, straszne budynki mojej szkoły. Alex natychmiast chrząknęła,
ruszając w kierunku sal od matematyki między grupą głośnych
nastolatków robiących Harlem shake wokół kampusu. Myślałam, że
Alex wcześniej żartowała, ale oceniając scenę przede mną-
oczywiście tak nie było. Muzyka nadal brzmiała z głośników,
wybuchając na całą szkołę energią i euforią. To było zabawne,
że byłam zaskoczona tym, na co wpadła moja szkoła. Dosłownie
było to miejsce kształcenia zwierząt, było tylko kilkoro
rozsądnych ludzi, którzy przemierzali korytarze.
W
tym właśnie momencie, obok mnie ryknął motocykl, będąc kilka
cali od zrównania mnie z ziemią, gdybym nie zareagowała na czas,
podciągając się w górę znad bagażnika mojego samochodu.
Odetchnęłam, moje serce bębniło w piersi, kiedy motocyklista
umiejętnie zaparkował lśniący, czerwony motocykl na jednym z
miejsc. Osoba zeszła z motoru, szybko ściągając z głowy kask.
Kępka ciemnobrązowych włosów, która się spod niego pojawiła,
uspokoiła mnie, chodź nadal byłam wściekła tym, że byłam tak
blisko zostania poważnie ranną.
-Przepraszam
Sutton, nie zauważyłem cię tutaj!- zawołał Jaxon, jego delikatny
głos spowodował, że podskoczyłam obok bagażnika samochodu. Kiedy
dotarł do mnie, błysnął do mnie uśmiechem, trącąc mnie
bezczelnie w ramię. Zmarszczył brwi, kiedy w końcu zrozumiał, że
obecnie około 30 uczniów tańczy przed wejściem do szkoły jak
jacyś maniacy, jego uśmiech zrobił się coraz większy. -Cholera,
czy oni robią to codziennie?
-Nie
wiem! Nie byłam tu od wieków, prawda?- zabawnie zepchnęłam go
sobie z drogi, zbliżając się o kilka kroków do dużego,
betonowego budynku.
-To
jest niesamowite, teraz wiem, że będę kochać to miejsce.
Amerykańskie szkoły wiedzą jak się za to zabrać!- za wiwatował
Jaxon, naśladując ruchy nastolatków tańczących niedaleko. Znając
Jaxona, na pewno zaprzyjaźni się z większością ludzi w tej
grupie i będzie z nimi tańczyć do końca dnia w szkole.
-Nie
mów tego tak szybko.
-Co
masz na mysli? Tutaj jest świetnie. Jest jak na jednej wielkiej
imprezie!- zahuczał Jaxon, pozdrawiając ludzi, których nawet nie
znał, a oni zaraz odwzajemniali gest.
Otworzyłam
usta by coś powiedzieć, zanim dźwięk gwizdka rozbrzmiał w
powietrzu, powodując, że wszyscy przyłożyli ręce do uszu i
jęknęli z niezadowolenia. Facet, który zajmował się głośnikami,
wyłączył je, robiąc to co każdy, z wyglądem jak duch. Nawet nie
musiałam się odwracać, by wiedzieć kto właśnie przeszedł obok
mnie, a teraz szedł w stronę zdezorientowanej grupy. Był tylko
jeden nauczyciel w tej szkole, który był tak staromodny, by mieć
przy sobie gwizdek, chodź nawet nie był nauczycielem W-F'u.
-Szkoła
to nie impreza! Szkoła nie jest miejscem, gdzie codziennie
przychodzisz potańczyć i wygłupiać się jak banda chuliganów!
Przychodzicie tutaj, by się uczyć, to nie jest jakieś high school
musical!- piskliwy głos pani Ryder uciszył wszystkich na parkingu,
wysoki ton jej głosu zagłuszył wszystkich. -Jeśli jeszcze raz się
tak wygłupicie, wszyscy będziecie ukarani. Idźcie do swoich klas
zanim zawiadomię dyrektora...TERAZ!
Wszyscy
rozproszyli się na mniejsze grupy, rozchodząc się jak karaluchy,
które zostały oślepione jasnym światłem. Odwróciłam się do
przerażonego Jaxon'a, jego oczy spoglądały na uczniów pędzących
do drzwi. Pani Ryder wyprostowała swój sweter, maszerując do
budynku z salami do angielskiego z wysoko podniesioną głową.
Fajnie wiedzieć, że się nie zmieniła...nie.
-Okej,
cofam to. Co to za suka?- przełknął ślinę. Zachichotałam,
biorąc go pod ramię i prowadząc do wejścia do szkoły.
-To
ta suka, która sprawiła i będzie to kontynuować, że moje życie
teraz to piekło, przez to że jestem znów w szkole. Nie martw się
o nią. Kup jej jabłko i będziesz w jej dobrych książkach przez
cały rok.
Jaxon
rozłączył nasze ramiona, sprawdzając godzinę na swoim telefonie.
-Moja
pierwsza lekcja nie zacznie się przed dziesiątą, to daje mi jakąś
godzinę, by wrócić do sklepu. Czy wiesz może, czy chciała by
bardziej czerwone czy zielone?
-Myślę,
że woli czerwone.- zaszydziłam, śmiejąc się do siebie, kiedy
Jaxon wyjął długopis z plecaka. -Jaxon ja żar-
-Na
wszelki wypadek kupię dwa...do zobaczenia!- zasalutował Jaxon zanim
zaczął biec z powrotem w stronę parkingu, grzebiąc przy tym za
czymś w swojej kieszeni.
Walczyłam
z uśmiechem rozbawienia na moich ustach, kiedy kontynuowałam drogę
do szkoły. Uwierzycie, że Jaxon chce być po dobrej stronie pani
Ryder i dosłownie zrobi to co powiedziałam. Kiedy Justin powiedział
mi, że myślał, że on ma autyzm, myślałam, że przesadza. Teraz,
byłam bardziej skłonna uwierzyć w jego wymysł.
Ciągnąc
nogi po błyszczącej podłodze z białego marmuru, gula zaczęła
tworzyć się w moim gardle, kiedy zaczęłam rozpoznawać znajome
otoczenie szkoły. Jak ja nienawidziłam mojej matki za to, że
kazała mi tu wrócić- wiedziałam, że nauka jest ważne, ale nie
mogłam się uczyć w domu? Namiętnie nienawidziłam szkoły. Nie
przez naukę, ale przez ludzi rojących się w tym miejscu.
Ignorowałam dziwne spojrzenia, które posyłali mi ludzie, których
wcale mi nie brakowało, kiedy szłam wzdłuż korytarza. Na co oni
tak patrzyli? Tak, nie byłam w szkole od miesięcy, ale nie byłam
jakimś zwierzęciem wypuszczonym z klatki w zoo. Nie było potrzeby
uważnie mi się przyglądać, aby zmierzyć każdy krok moich stóp,
kiedy szłam w kierunku mojej szafki.
-Sutton?
Odwróciłam
się twarzą do osoby, która zawołała moje imię i byłam zupełnie
zaskoczona widzieć Laurę stojącą przede mną, mały uśmiech
rozprzestrzenił się na jej twarzy.
-Hej
Laura... długo się nie widziałyśmy huh?- odwzajemniłam uśmiech,
odgarniając kosmyki włosów z twarzy, aby jej się lepiej
przyjrzeć. Wyglądała jakby straciła na wadze od ostatniego czasu
kiedy ją wdziałam,gdy szła za mną do szkoły, aby pocieszyć mnie
przez zdradę Liam'a. Również miała na sobie więcej makijażu,
coś czemu była przeciwna, kiedy byłyśmy młodsze.
-Tak...Słyszałam,
że opuściłaś szkoły a potem wyszły te wszystkie wiadomości o
Liamie... Przykro mi, że musiałaś przez to przejść.- powiedziała
cicho, ściskając w prawej ręce swój Blackberry.
-Jest
dobrze, co cię nie zabije to cię wzmocni.- powiedziałam radośnie,
w myślach dodając „ale pieprzy cię psychicznie”.
-Zawsze
byłaś silna, Sutton. Powinnyśmy naprawdę nadrobić czas, skoro
już wróciłaś...oczywiście jeśli Tori to nie przeszkadza.-
oblizała usta, unikając kontaktu wzrokowego.
Przeszły
mnie wyrzuty sumienia. Zawsze czułam się źle, pozwalając by moja
przyjaźń z Laurą skończyła się z powodu Loli i Tori. Laura była
moją najlepszą przyjaciółką, kiedy byłyśmy młodsze, ale
ponieważ później pojawiły się te dwie, zaczęłam coraz rzadziej
widywać się z Laurą, aż pewnego dnia- po prostu przestałyśmy
rozmawiać. To było smutne, że ktoś, kto kiedyś był z tobą tak
blisko, nagle może być tak daleki dla ciebie, prawie jak obcy.
-Może
mogłybyśmy gdzieś razem wyjść?- zasugerowałam.
-Może.
Tak czy inaczej, muszę iść. Do zobaczenia później!- pomachała
mi radośnie, krocząc dumnie w kierunku drugiego wyjścia do budynku
z salami matematycznymi. Patrzyłam na nią przez chwilę, przed
ruszeniem w swoim kierunku, w którym miałam iść. Nienawidziłam
mieć z nią tak niewygodnych rozmów.
Po
tym co minęło przez rok, poczułam się jakby to trwało minutę,
nareszcie znalazłam swoją starą szafkę. Wykręciłam
czterocyfrowy kod z łatwością, trzęsłam się, otwierając
metalowe drzwiczki, kołyszące się na boki z ostrym piskiem.
Mój
wzrok spoczął na złożonym na kawałki papierze w linie.
„SUTTON”
zostało wyraźnie wydrukowane na górnej stronie grubym, czerwonym
tuszem.
Niepewnie
sięgnęłam po to by otworzyć.
* * *
Tak wiem długo nie dodawałam.
Teraz rozdziały będą pojawiać się systematycznie co tydzień w każdą sobotę.
W ramach przeprosin jutro wieczorem pojawi się 3 rozdział, bo musieliście czekać długo na ten. No chyba, że będą hejty.
Komentujcie rozdziały jeśli czytacie.
Zapisujcie się na listę informowanych w zakładce "informowani".
Pytania: ask.fm/swagja
Twitter: @swaggabiebah
MOJE OPOWIADANIE: REMEMBER ME
Cudowny <3
OdpowiedzUsuńBooooski !!! <3 jestem pierwsza jaram się heh :D chce następny rozdział *-* @nicebeebs
OdpowiedzUsuńWOW <3 bisty rozdział :)
OdpowiedzUsuń<3 kocham xoxo
OdpowiedzUsuńA toja przyczyniłam się do tego że jest rozdział <3 KTO MI DZIĘKUJE? hahahah ale dziękuję bardzo że dodałaś <3 kocham cię i pozdrawiam - @SwagOnLarreh
OdpowiedzUsuńHAHAHAHA, Jaxon ♥
OdpowiedzUsuńJejku cudne to opowiadanie *,*
Kochaam < 33
@markowa_swag
juz nie moge sie doczekac na nn :)
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńdziekuje,ze dodalas.ale autorka cos sie chyba wypalila,bo juz nie jest tak ciekawie
OdpowiedzUsuńCudo *.*
OdpowiedzUsuńGenialny <3
OdpowiedzUsuńTak cudowny. *~~~*
OdpowiedzUsuńaww bosko <3 wreszcie SA się odezwał :>
OdpowiedzUsuńcuuudowny<3
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
Omg jakie zakonczenie! Serio jutro rozdzial?! Jeeeeeej ;) Kocham cie po prostu !! Swietnie tlumaczysz! ;D
OdpowiedzUsuńCUDOWNY.. CIESZE SIE ZE JUZ GO DODALAS, NIE MOGE SIE DOCZSKAC KOLEJNEGO :)) //@NoughtyButNice3
OdpowiedzUsuńooo ja pierdziele ciekawe co tam jest napisane !!!!!! czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńJuż miałam się obrazić na Cb.-.- xdd wkurza.mnie Sutton. W sumie ciekawie by było jakby była z Jaxonem xd niee.... Justton rządzi xd a pytanie... w mniejwięcej co ile dni masz zamiar regularnie dodawać rozdziały ?? ~~ xox @BVictoriaHh
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest niesamowity i świetnie przetłumaczony !
OdpowiedzUsuńFajnie , że dodasz 3 rozdział ♥ Nie mogę się doczekać ^^
@LoveDreams_x
Myślę że ta Laura może byc SA . Bo w końcu Sutton ją zostawiła . ŚWIETNY ! <3
OdpowiedzUsuńcudny czekam na następne!!!!!!
OdpowiedzUsuńSupper wielkie dzięki że piszesz kontynuacje SA :*/Nikki:3
OdpowiedzUsuńŚwietnie tłumaczysz jesteś boska!
OdpowiedzUsuńŚweitnyy <33
OdpowiedzUsuńciekawe czy to kolejna wiadomość od SA ;) czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńSuper <3.
OdpowiedzUsuń: )
Kocham.! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next <33
OdpowiedzUsuń@Just_love_xx
Moim zdanie sa jest greg albo laura, ale let's see. Czekam juz na nn :) @sylwuniek
OdpowiedzUsuńZajebiste jak zwykle . ♥ / @SwagOnRiri
OdpowiedzUsuńczytam
OdpowiedzUsuńuh, czekam na moment Justin i Sutton :)
OdpowiedzUsuńświetnie tłumaczysz! <3
Czekam na kolejny rozdział kocham to tłumaczenie jak i oczywiście pierwszą część !!! <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńXoxo
Jak ja to uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńświetne!
OdpowiedzUsuńOMB co będzie na tej kartce?!
OdpowiedzUsuńKocham to<33 i kocham Ciebie xx
kfbdsghbvdhj mega!
OdpowiedzUsuńMegaaa <3 dzięki ,że tłumaczysz
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńBooooski rozdział :)
OdpowiedzUsuń@Swag_Marika97
Aww, cudowne<3
OdpowiedzUsuńSwietny <3
OdpowiedzUsuńWow... to pewnie SA! Lol w zyciu nie czytalam ff o Justinie, ale ostatnio sie na niego natknelam przez przypadek. To naprawdze swietne ff i szczerze, to zryło mi psychike. Jak czytalam o tym,ze SA byl w domu Sutton to sie trzeslam ze strachu, a potem nie moglam spac w nocy. TO DAJE MI TAKUEGO KOPA, ZE NIE MASZ POJECIA! Dzieki xx @_MyLovelyNiall
OdpowiedzUsuńTo jest cudowne <3 I nwm dlaczego ale mam złe przeczucie że SA może być ta Laura albo przynajmniej współpracuję z SA -,-
OdpowiedzUsuńHej zapraszam na mojego bloga http://lena-anything-can-happen.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń